sobota, 13 kwietnia 2013

Olga Rudnicka "Natalii 5"

Autor: DziwnaJa o 19:46 1 komentarze
Olga Rudnicka "Natalii 5"
Kontynuując swoją przygodę z ksiażkami Olgi Rudnickiej sięgnęłam po "Natalii 5".
Ta powieść przypomina mi trochę "Zacisze 13", czyli jest wątek kryminalny, ale nie brakuje także humorystycznych momentów - a to wszystko za sprawą głównych bohaterek.
 
Pięć kobiet o tym samym imieniu i nazwisku. Pięć Natalii Sucharskich zostaje wezwanych do pewnej kancelarii adwokackiej, gdzie dowiadują się, że poza zbieżnością imion i nazwisk łączy je coś jeszcze - są przyrodnimi siostrami. Ich ojcem był
Jarosław Sucharski, który - na co początkowo wszystko wskazuje - popełnił samobójstwo. Wcześniej jednak zadbał o to, aby zabezpieczyć swoje córki i zapisał każdej dużą kwotę pieniędzy. Wszystkim siostrom pozostawił natomiast swój dom, ogromną i piekną posiadłość oraz tajemnicę do rozwikłania - ukryty skarb. Kluczem do zagadki jest posiadłość ojca, Natalie postanawiają więc zamieszkać razem w ogromnym domu i spróbować rozwiązać tajemniczą zagadkę o której wspomniał ojciec. Tym samym muszą współpracować ze sobą, co na początku nie idzie najlepiej, gdyż każda z nich ma własne zdanie na dany temat, ognisty temperament, a dodatkowo cechuje je wzajemna podejrzliwość. Tymczasem okazuje się, że nie tylko siostry Sucharskie szukają czegoś w posiadłości ojca....
Czy siostrom uda się przełamać wzajemną niechęć i zjednoczyć siły by wspólnie rozwikłać zagadkę? Jakie tajemnice kryje pozostawiona przez ojca posiadłość i czy rzeczywiście popełnił on samobójstwo? I wreszcie czyją jeszcze uwagę przyciąga dom, a raczej to, co się w nim znajduje?

Olga Rudnicka ma pewien niezwykły dar, mianowicie nie sposób nie polubić bohaterów jej książek. Tak jest też w tym przypadku - siostry Sucharskie niemal natychmiast zyskują naszą sympatię, która trwa nieprzerwanie do samego końca :-) Polecam!

piątek, 5 kwietnia 2013

Simon Beckett "Zapisane w kościach"

Autor: DziwnaJa o 11:34 2 komentarze
Simon Beckett "Zapisane w kościach"


To druga powieść tego autora, o pierwszej pisałam tutaj: "Chemia śmierci".

David Hunter, wybitny antropolog sądowy powraca aby rozwikłać kolejną zagadkę makabrycznej śmierci. Tym razem zostaje skierowany na małą wyspę Runę na Hybrydach Zewnętrznych, gdzie zostaje poproszony o pomoc w zbadaniu ciała które zostało odnalezione w opuszczonej chacie. Ciało zostało doszczętnie spalone, za wyjątkiem dłoni i stóp. Początkowo nic nie wskazuje na to, aby było to morderstwo. Jednak David Hunter zaczyna dokładnie badać zwłoki, które zaczynają zdradzać swoją tajemnicę...bo przecież tylko on "umie skłonić zmarłych do zwierzeń".
Wkrótce morderstw przybywa, a wszystko zaczyna wskazywać na to, że mordercą jest ktoś z wyspy...
 Hunter nie może opuścić wyspy ze względu na warunki pogodowe i ściągnięty tutaj w zasadzie tylko na chwilę, zaczyna uczestniczyć w śledztwie...
Kto jest mordercą? Czyje spalone zwłoki odnaleziono w starej chacie? Czyżby komuś zależało na uniemożliwieniu identyfikacji ofiary? Kto chce zatrzeć wszystkie ślady?

O tym trzeba dowiedzieć się samemu :-) Nie można tutaj zbyt wiele zdradzić, bo na tym polega urok tej książki. Jest morderstwo, jest mroczna tajemnica i jest zaskakujące zakończenie.
Jestem absolutną fanką Simona Becketta i aż żal, że cykl o doktorze Hunterze to tylko cztery książki... U Becketta akcja postępuje szybko, co i rusz autor wciska nas w fotel nowymi wydarzeniami, a wszystko prowadzone jest tak, że do końca nie sposób odgadnąć kto jest mordercą. I przez całą książke przechodzą po plecach ciarki :-)

czwartek, 4 kwietnia 2013

Małgorzata Kalicińska "Lilka"

Autor: DziwnaJa o 19:11 0 komentarze
Małgorzata Kalicińska "Lilka"


Po "Lilkę" postanowiłam sięgnąć po przeczytaniu "Ireny", o której też zapewne niebawem tutaj napiszę.
W książkach Pani Kalicińskiej uwiodło mnie to, że pisze wprost o życiu, ludzkich problemach, dramatach, sukcesach, szczęściu - czyli jednym słowem o tym co spotyka nas dobrego i złego. Pisze w sposób prosty, wciągajacy i tak prawdziwy, że momentami zastanawiałam się czytając książkę : chwila, czy ja nie miałam czasem styczności z podobną sytuacją?
"Lilka" już na samym poczatku zaskoczyła mnie....ilością stron :-) Nie należy do książek na jeden wieczór, zarówno pod względem "grubości" jak i zawartości. Moim zdaniem w tą książkę trzeba się świadomie zagłębić i wbrew pozorom nie jest to lekka pozycja. Jest smutna, ale piękna i bardzo wzruszająca - pod koniec popłynęła mi łezka...Takie książki też sa potrzebne, gdzie zkończenie nie zawsze jest jak z bajki i gdzie dobro nie zawsze zwycięża. Bo przecież i takie bywa życie. Jednego dnia potrafi nas rozpieszczać, a drugiego walczymy z przeciwnościami losu.
Drugim zaskoczeniem było to, że narratorem nie jest tytułowa "Lilka" a Marianna Roszkowska, jej przyrodnia siostra.
Narratorkę Mariannę poznajemy bardzo dobrze: wspomina szczegółowo dzieciństwo, mamę która już nie żyje, lata szkolne i studenckie, poznanie męża, pierwsze lata po ślubie, narodziny syna. Aktualnie jest po pięćdziesiątce, syn już się usamodzielnił i nawet została babcią, pracuje od kilku lat w redakcji pewnego damskiego czasopisma i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie mąż, który właśnie oświadczył że odchodzi. Na dodatek w życiu Marianny pojawia się niezbyt lubiana przyrodnia młodsza siostra - tytułowa Lilka. Ich dotyczasowe relacje były rzadkie i oziębłe. Wszystko zaczyna się zmieniać, gdy pozornie błahy problem zdrowotny Lilki okazuje się poważną chorobą. Marianna zaczyna opiekować się samotną siostrą i odkrywa jak są sobie bliskie, a wszystko inne schodzi na drugi plan...Zamiast rozczulać się nad sobą po odejsciu męża postanawia wspierać siostrę w walce z chorobą i w pewnym momencie zauważa,że Lilka nie jest już nielubianą siostrą, złem koniecznym...ale jest dla niej kimś bardzo ważnym. Że rodzi się między nimi prawdziwie szczere siostrzane uczucie...Czasu cofnąć się nie da, błędów popełnionych w przeszłości nie da się wymazać, ale można próbować wszystko naprawić. A do pewnych uczuć trzeba dojrzeć. I obyśmy zdążyli zanim nadejdzie pożegnanie.To ostateczne.


środa, 3 kwietnia 2013

Michael Crichton "Micro"

Autor: DziwnaJa o 13:22 2 komentarze
Michael Crichton "Micro"

Michalel Crichton to autor między innymi takich powieści jak "Kula", "Kongo", "Park Jurajski". "Micro" to jego ostatnia, niestety pośmiertnie wydana powieść  która została ukończona przez Richarda Prestona, gdyż Crichton zmarł w 2008 roku na raka, pozostawiając dzieło niedokończone.

Książkę tą poleciła mi znajoma i absolutnie nie żałuję że po nią sięgnęłam.
Po przeczytaniu pierwszych stron brnęłam dalej, coraz bardziej ciekawa rozwoju zdarzeń.

Głównymi bohaterami jest siedmiu wybitnie uzdolnionych doktorantów, głównie z dziedziny mikrobiologii, entomologii i biochemii. Otrzymują oni propozycję wzięcia udziału w pewnym wyjątkowym i niezwykle zachęcającym  projekcie naukowym, który prowadzi amerykańska firma Nanigen MicroTech. Firma ta specjalizuje się w produkcji wyspecjalizowanych, mikroskopijnych robotów, które mogą być nawet cieńsze od ludzkiego włosa. Roboty te mają za zadanie odnajdować i wydobywać w celach badawczych żywe organizmy z gleby. Doktoranci zachęceni najnowszą technologią a także oferowanymi najlepszymi światowymi warunkami pracy, postanawiają wybrać się na Hawaje gdzie mieści się siedziba firmy. Okazuje się też, że wysokie stanowisko w Nanigen MicroTech zajmuje Eric Jansen, brat Petera Jansena, jednego z doktorantów. Niedługo przed planowanym wylotem Peter otrzymuje od swojego brata tajemniczą wiadomość, aby nie przyjeżdżał....
Doktoranci jednak udają się na miejsce. Okazuje się że Eric, brat Petera ginie w niewyjaśnionych okolicznościach, a Peter zaczyna powoli dochodzić do prawdy...Wychodzi na jaw, że spółka ma swoim końcie skrzętnie skrywane tajemnice i wykorzystuje technologię o jakiej do tej pory nikomu się nie śniło - dysponuje sprzętem który może zmniejszyć nawet człowieka do rozmiaru mikro. Wkrótce wszyscy wpadają w śmiertelną pułapkę i muszą walczyć o przeżycie, pozostawieni sami sobie w dżungli...i to w bardzo specyficznych warunkach. Czy sobie poradzą? Czy wiedza którą latami przyswajali przyda się aby przeżyć?

Początkowo bałam się naukowego i specjalistycznego słownictwa używanego przez autorów, jednak szybko okazało się, że jest to napisane w taki sposób że każdy, nawet taki laik jak ja z łatwością zrozumie o co chodzi :-)
 Zachęcam do przeczytania!



Blogger templates

sobota, 13 kwietnia 2013

Olga Rudnicka "Natalii 5"

Autor: DziwnaJa o 19:46 1 komentarze
Olga Rudnicka "Natalii 5"
Kontynuując swoją przygodę z ksiażkami Olgi Rudnickiej sięgnęłam po "Natalii 5".
Ta powieść przypomina mi trochę "Zacisze 13", czyli jest wątek kryminalny, ale nie brakuje także humorystycznych momentów - a to wszystko za sprawą głównych bohaterek.
 
Pięć kobiet o tym samym imieniu i nazwisku. Pięć Natalii Sucharskich zostaje wezwanych do pewnej kancelarii adwokackiej, gdzie dowiadują się, że poza zbieżnością imion i nazwisk łączy je coś jeszcze - są przyrodnimi siostrami. Ich ojcem był
Jarosław Sucharski, który - na co początkowo wszystko wskazuje - popełnił samobójstwo. Wcześniej jednak zadbał o to, aby zabezpieczyć swoje córki i zapisał każdej dużą kwotę pieniędzy. Wszystkim siostrom pozostawił natomiast swój dom, ogromną i piekną posiadłość oraz tajemnicę do rozwikłania - ukryty skarb. Kluczem do zagadki jest posiadłość ojca, Natalie postanawiają więc zamieszkać razem w ogromnym domu i spróbować rozwiązać tajemniczą zagadkę o której wspomniał ojciec. Tym samym muszą współpracować ze sobą, co na początku nie idzie najlepiej, gdyż każda z nich ma własne zdanie na dany temat, ognisty temperament, a dodatkowo cechuje je wzajemna podejrzliwość. Tymczasem okazuje się, że nie tylko siostry Sucharskie szukają czegoś w posiadłości ojca....
Czy siostrom uda się przełamać wzajemną niechęć i zjednoczyć siły by wspólnie rozwikłać zagadkę? Jakie tajemnice kryje pozostawiona przez ojca posiadłość i czy rzeczywiście popełnił on samobójstwo? I wreszcie czyją jeszcze uwagę przyciąga dom, a raczej to, co się w nim znajduje?

Olga Rudnicka ma pewien niezwykły dar, mianowicie nie sposób nie polubić bohaterów jej książek. Tak jest też w tym przypadku - siostry Sucharskie niemal natychmiast zyskują naszą sympatię, która trwa nieprzerwanie do samego końca :-) Polecam!

piątek, 5 kwietnia 2013

Simon Beckett "Zapisane w kościach"

Autor: DziwnaJa o 11:34 2 komentarze
Simon Beckett "Zapisane w kościach"


To druga powieść tego autora, o pierwszej pisałam tutaj: "Chemia śmierci".

David Hunter, wybitny antropolog sądowy powraca aby rozwikłać kolejną zagadkę makabrycznej śmierci. Tym razem zostaje skierowany na małą wyspę Runę na Hybrydach Zewnętrznych, gdzie zostaje poproszony o pomoc w zbadaniu ciała które zostało odnalezione w opuszczonej chacie. Ciało zostało doszczętnie spalone, za wyjątkiem dłoni i stóp. Początkowo nic nie wskazuje na to, aby było to morderstwo. Jednak David Hunter zaczyna dokładnie badać zwłoki, które zaczynają zdradzać swoją tajemnicę...bo przecież tylko on "umie skłonić zmarłych do zwierzeń".
Wkrótce morderstw przybywa, a wszystko zaczyna wskazywać na to, że mordercą jest ktoś z wyspy...
 Hunter nie może opuścić wyspy ze względu na warunki pogodowe i ściągnięty tutaj w zasadzie tylko na chwilę, zaczyna uczestniczyć w śledztwie...
Kto jest mordercą? Czyje spalone zwłoki odnaleziono w starej chacie? Czyżby komuś zależało na uniemożliwieniu identyfikacji ofiary? Kto chce zatrzeć wszystkie ślady?

O tym trzeba dowiedzieć się samemu :-) Nie można tutaj zbyt wiele zdradzić, bo na tym polega urok tej książki. Jest morderstwo, jest mroczna tajemnica i jest zaskakujące zakończenie.
Jestem absolutną fanką Simona Becketta i aż żal, że cykl o doktorze Hunterze to tylko cztery książki... U Becketta akcja postępuje szybko, co i rusz autor wciska nas w fotel nowymi wydarzeniami, a wszystko prowadzone jest tak, że do końca nie sposób odgadnąć kto jest mordercą. I przez całą książke przechodzą po plecach ciarki :-)

czwartek, 4 kwietnia 2013

Małgorzata Kalicińska "Lilka"

Autor: DziwnaJa o 19:11 0 komentarze
Małgorzata Kalicińska "Lilka"


Po "Lilkę" postanowiłam sięgnąć po przeczytaniu "Ireny", o której też zapewne niebawem tutaj napiszę.
W książkach Pani Kalicińskiej uwiodło mnie to, że pisze wprost o życiu, ludzkich problemach, dramatach, sukcesach, szczęściu - czyli jednym słowem o tym co spotyka nas dobrego i złego. Pisze w sposób prosty, wciągajacy i tak prawdziwy, że momentami zastanawiałam się czytając książkę : chwila, czy ja nie miałam czasem styczności z podobną sytuacją?
"Lilka" już na samym poczatku zaskoczyła mnie....ilością stron :-) Nie należy do książek na jeden wieczór, zarówno pod względem "grubości" jak i zawartości. Moim zdaniem w tą książkę trzeba się świadomie zagłębić i wbrew pozorom nie jest to lekka pozycja. Jest smutna, ale piękna i bardzo wzruszająca - pod koniec popłynęła mi łezka...Takie książki też sa potrzebne, gdzie zkończenie nie zawsze jest jak z bajki i gdzie dobro nie zawsze zwycięża. Bo przecież i takie bywa życie. Jednego dnia potrafi nas rozpieszczać, a drugiego walczymy z przeciwnościami losu.
Drugim zaskoczeniem było to, że narratorem nie jest tytułowa "Lilka" a Marianna Roszkowska, jej przyrodnia siostra.
Narratorkę Mariannę poznajemy bardzo dobrze: wspomina szczegółowo dzieciństwo, mamę która już nie żyje, lata szkolne i studenckie, poznanie męża, pierwsze lata po ślubie, narodziny syna. Aktualnie jest po pięćdziesiątce, syn już się usamodzielnił i nawet została babcią, pracuje od kilku lat w redakcji pewnego damskiego czasopisma i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie mąż, który właśnie oświadczył że odchodzi. Na dodatek w życiu Marianny pojawia się niezbyt lubiana przyrodnia młodsza siostra - tytułowa Lilka. Ich dotyczasowe relacje były rzadkie i oziębłe. Wszystko zaczyna się zmieniać, gdy pozornie błahy problem zdrowotny Lilki okazuje się poważną chorobą. Marianna zaczyna opiekować się samotną siostrą i odkrywa jak są sobie bliskie, a wszystko inne schodzi na drugi plan...Zamiast rozczulać się nad sobą po odejsciu męża postanawia wspierać siostrę w walce z chorobą i w pewnym momencie zauważa,że Lilka nie jest już nielubianą siostrą, złem koniecznym...ale jest dla niej kimś bardzo ważnym. Że rodzi się między nimi prawdziwie szczere siostrzane uczucie...Czasu cofnąć się nie da, błędów popełnionych w przeszłości nie da się wymazać, ale można próbować wszystko naprawić. A do pewnych uczuć trzeba dojrzeć. I obyśmy zdążyli zanim nadejdzie pożegnanie.To ostateczne.


środa, 3 kwietnia 2013

Michael Crichton "Micro"

Autor: DziwnaJa o 13:22 2 komentarze
Michael Crichton "Micro"

Michalel Crichton to autor między innymi takich powieści jak "Kula", "Kongo", "Park Jurajski". "Micro" to jego ostatnia, niestety pośmiertnie wydana powieść  która została ukończona przez Richarda Prestona, gdyż Crichton zmarł w 2008 roku na raka, pozostawiając dzieło niedokończone.

Książkę tą poleciła mi znajoma i absolutnie nie żałuję że po nią sięgnęłam.
Po przeczytaniu pierwszych stron brnęłam dalej, coraz bardziej ciekawa rozwoju zdarzeń.

Głównymi bohaterami jest siedmiu wybitnie uzdolnionych doktorantów, głównie z dziedziny mikrobiologii, entomologii i biochemii. Otrzymują oni propozycję wzięcia udziału w pewnym wyjątkowym i niezwykle zachęcającym  projekcie naukowym, który prowadzi amerykańska firma Nanigen MicroTech. Firma ta specjalizuje się w produkcji wyspecjalizowanych, mikroskopijnych robotów, które mogą być nawet cieńsze od ludzkiego włosa. Roboty te mają za zadanie odnajdować i wydobywać w celach badawczych żywe organizmy z gleby. Doktoranci zachęceni najnowszą technologią a także oferowanymi najlepszymi światowymi warunkami pracy, postanawiają wybrać się na Hawaje gdzie mieści się siedziba firmy. Okazuje się też, że wysokie stanowisko w Nanigen MicroTech zajmuje Eric Jansen, brat Petera Jansena, jednego z doktorantów. Niedługo przed planowanym wylotem Peter otrzymuje od swojego brata tajemniczą wiadomość, aby nie przyjeżdżał....
Doktoranci jednak udają się na miejsce. Okazuje się że Eric, brat Petera ginie w niewyjaśnionych okolicznościach, a Peter zaczyna powoli dochodzić do prawdy...Wychodzi na jaw, że spółka ma swoim końcie skrzętnie skrywane tajemnice i wykorzystuje technologię o jakiej do tej pory nikomu się nie śniło - dysponuje sprzętem który może zmniejszyć nawet człowieka do rozmiaru mikro. Wkrótce wszyscy wpadają w śmiertelną pułapkę i muszą walczyć o przeżycie, pozostawieni sami sobie w dżungli...i to w bardzo specyficznych warunkach. Czy sobie poradzą? Czy wiedza którą latami przyswajali przyda się aby przeżyć?

Początkowo bałam się naukowego i specjalistycznego słownictwa używanego przez autorów, jednak szybko okazało się, że jest to napisane w taki sposób że każdy, nawet taki laik jak ja z łatwością zrozumie o co chodzi :-)
 Zachęcam do przeczytania!



 

Basia czyta... Template by Ipietoon Blogger Template | Gadget Review